Sprzedaż detaliczna


Wiedziałaś, że już wszystko stracone całe wieki temu, jakby nagle wieko od trumny zatrzasnęło się głuchym i przeciągłym jękiem nad trzeźwiejącym listonoszem. To było wtedy, gdy wszystko stanęło ci na głowie po ślamazarnej wspinaczce. Pomyśleć, że drgnienie powieki wcześniej, śmiałaś się z tej nieudolności, w każdym momencie czułaś, że jednym splunięciem zrzucisz to z siebie jak zbłąkanego liścia z kapelusza. Myliłaś się, po prostu wzięli cię na przetrzymanie. Dałaś się pogrzebać w sierści zwierząt domowych, dałaś się wciągnąć jak kurz w rurę odkurzacza.

Chciałbym to kiedyś zatrzymać. Tak żeby słońce stanęło na godzinie 11:40 i nic nie robiło. Chciałbym zapomnieć o Tobie, na chwilkę zapomnieć, po to by móc się zastanowić, czy chcę to jeszcze pamiętać. To jest obłe, męczy mnie strasznie, każdy szczegół, kant stołu, wszystko to wrzyna się we mnie. Na mieście jest duszno, wszystkie ich oczy albo pożerają mnie, albo skazują na śmierć – zaocznie. Oni nas więżą, oni nas wiążą obietnicami, trzymają nas wiarą przy życiu, nawet nie udają, że to się kiedyś uspokoi, Będziemy tak gonić za nimi do końca. Albo uciekać.

Nie pozwalają mi mówić. Zakazali używać tych słów, tych słów nawet już nie ma. Może nigdy ich nie było? Nie umiem ich wypowiedzieć, ani pomyśleć. Błąkam się. Nie możesz tak być, ja nie chcę być tutaj, mam tu zupełną przepaść, mam tu zupełną obcość, niczyją. Niczego z tego nie rozumiem, umiem tylko to powtórzyć, tak jak się powtarza klasę, to tylko się dzieje, i jest to daleko, dalej, niż potrafię zrozumieć i jak mówię, to tak jakbym spadał do ciebie. A nie chcę nigdzie spadać. Boję się.

Wiedziałaś, że już wszystko stracone całe wieki temu. Miałaś się z tym uporać, a tylko się parasz. Twoje czyszczenie brudzi. Twoje słowa są głuche. Dawno zapomniałaś, gdzie chciałaś iść. Ale teraz wiesz już, że to wszystko jedno. Jesteś jedną z nas. Wszyscy w końcu będą.