na skraju przekory mózgowej 
ile jest zbędnej rzeczy w twojej szafie? 
1
to całym ja powstaje we mnie długi ciąg zdań, zadań nieujarzmionych, ciemię leży odłogiem więc i dlatego, bo co więcej (po co więcej?), 
pługi słów wyrzynają się na snach i wnet nadciągają
me oka - zarzewia konfliktu.  
i już kulig działań bezsensu i bierność bezsensu odkrywam 
to na wznak leżąc - znakiem nakazu 
przekazów pokazu sztucznych pragnień a więc 
i sztucznym podnóżem wyrazu 
twarzy - na chwilę albo na a(bs)trakcyjne 
warunki fizyczne życia kompromisów przystaję 
jedynie do wglądu wyglądu rzeczywistości 
tylko do odczytu
tylko po to by 
przeglądać się w dogodnym bo sztucznie odległym i eks
statycznym poglądzie 
nim - bez względu na wzgląd oglądów mych min 
natręt sekunda jak trące wtrącenie 
pokrętnie wytrąci mnie w kolejną koleinę przyuważeń  
(nie ja mnie ani nie mnie oni 
ani oni mną ani oni nimi 
mienie mieni - nie mija nie minie mi 
bo ani mną ja ani mną oni 
ani ja we mnie ani ja w nich) 
2
to cały ja
nastaję w sobie długiem ciągu zadanych
zdań w sam środek ciemienia lnianego - 
choć to wszystko nie moje a przypadkowo naprędce odebrane myśli 
skonstruowane pop-rzecznie (ale nie wzdłuż i to ratuje alibi)
i sądy przesądów i dostrzeżenia spostrzeżeń mojej 
na tury natury rozpisanej na akty do akt
co rusz się rodzi jej nowa wersja zdarzeń i zderzeń
ze spalonego mostu między dwoma ciałami 
na przestrzeni teraźniejszej przeszłości i teraźniejszej przyszłości 
co także równie dobrze władzą sądowniczą i wykonawczą mogą się mienić
lecz nie muszą: osad przesądu sam ciemię-żyć może
zasadę osądu i pienięży 
mnie mi i mnie tobie 
SIĘ tworzy i morzy - umarza 
korze materię do obróbki 
skrywaniem i pomówieniem mienia 
(podczas mgły na kurhanach z wypalonych skrętów 
kiszek i treści w żołądku suche a kruche wyskakuje życie
piractwo życia ja? czkawka boga? 
chłodna mechanika zdań egzystencjalnych 
ja?) 
3
to całun ja 
zastaję w sobie brzemiennie długi rzemień długu 
ciągle zadań z czego zdaję sobie sprawę i by zdać 
zgodnie z prawem niepiśmiennym 
zmieniam zdanie i zamieniam 
SIĘ stronami biernymi zastałymi i uczynnie bezczynnymi
zastygłymi w ruchu konającym podstępnie i przystępnie całkiem 
w całce naszych myśli 
nic się nie zmienia 
prócz myśli następnie prócz suchych narzuconych postanowień 
prócz strzeżonej przestrzeni przystrzyżonych postrzeżeń 
prócz nas samych
nic nie dostrzeżemy
(zaniemówienie mieni 
w niepororozumienie rozumienia 
co wnet mniemanie wymieni 
na mniebyt istnienia)
i nie ma się co boczyć a centrować 
futbolówkę na przedmurze neuroprzekaźników
a już gruczoły czołami klaszczą i gwizdy 
gwiazd sumienia z gniazd ciemienia nic nie zmienią
bo już z trybun poleciała świeca zadymna a sędzia nadal nie widzi 
że kulę ziemską miast na głowę przyjmujemy na rozżarzone ręce
