Litania do Pneumy





Ratuj się. dobrze wiesz, że nigdy nie odczujesz straty. to wszystko, co nadweręża wzrok twój i umysł, będzie coraz wolniej rosło w twoich trzewiach, bez względu na rozpatrywane sytuacje, bez względu na to, co powiesz, co – wreszcie – pomyślisz o
tym. a kiedyś po prostu będziesz musiała to zrobić. tymczasem nie możesz robić nic, oprócz spektakularnego – tylko dla ciebie, rzecz jasna – oczekiwania na nie wydarzony koniec. im bliżej, ty
m chłodniej.




Ratuj się od rachunków za prąd,
ratuj się od deregulacji złotego,
ratuj się od nagłych, acz spodziewanych wizyt rekwizytów,
ratuj się od sumy nieszczęść i odpadków,
ratuj się od ulotek dołączonych do opakowań,
ratuj się od kategorycznych sprzeciwów i niezawisłych sądów,
ratuj się od kolejnych sukcesów pedagogiki i demagogii,
ratuj się od psów różnej maści i autoramentu,
ratuj się od wyjazdów w tropiki i z budowy,
ratuj się od oglądania się za siebie i stawiania rzeczy w niekorzystnym świetle.


Ratuj się. nic nie należy do ciebie. nawet nie wiesz, co konkretnie miałoby to być, nie znasz też żadnego sposobu na przytrzymanie przy sobie tego wszystkiego, co krąży niecierpliwie wokół twych spragnionych członków i spojrzeń. wszystko jest celem albo celą, poza albo pozą. niewiele też zmienia świadomość tego faktu, która jest jedynie kolejnym wymijającym naddatkiem na rozwarstwioną przestrzeń. jednoznaczną i nie pozostawiającą śladu w postaci nas próbą ukatrupienia nieznośnej i rozwydrzonej nudy oraz wynikających z niej pojedynczych przebłysków rozpaczy.


Ratuj się od lekkomyślnych sprzątaczek,
ratuj się od kwadratury koła i prasoznawczych bełkotów,
ratuj się od bojkotu sieci wodociągowej i kocich ruchów,
ratuj się od nieczystych sumień,
ratuj się od możliwych utrudnień,
ratuj się od przekonań i przekomarzań na tle tychże,
ratuj się od silosów do połowy pełnych,
ratuj się od klimakterium i klimaksu,
ratuj się od dołączania do grona znajomych na portalach społecznościowych,
ratuj się od kolejnej akcji sprzątania światła,
ratuj się od powypadkowej hiperwentylacji,
ratuj się od tego, co zostało powiedziane, a nie zostało powtórzone,
ratuj się od podwórzy w majowe popołudnia,
ratuj się od konstrukcji roponośnych,
ratuj się od kolaboracji ze społecznością lokalną,
ratuj się od wszystkich innych rzeczy, które jego są,




Ratuj się, pochłonięta kompilacją komplikacji. pochłonięta. przecież dobrze wiesz, że to nie my jemy, ale coś nas pożera na tak krótkich dystansach, że wydaje nam się, że to świat płynie razem z naszą uwagą, rozpływa się w naszych ramionach lub ustach.
Nie jest to zresztą takie złe: w końcu to jedyna zapoznana nam dogłębnie forma pulsowania materii, w którą jesteśmy nad wyraz uwikłani; w nas samych.

Nie jest to zresztą takie złe: w końcu to jedyna zapoznana nam dogłębnie forma świadomości, lub, jak kto woli, jedyna znana nam forma odmieniania czasu, spędzania go z powiek aż do ostatniego natchnienia. módlmy się zatem, aby to było ostatnim twym tchnieniem, a nie kolejną nieprzespaną nocą czy dniem, nie dobudzonym porankiem, mglistym świtem kolejnego ze światów, no jak zwykle innego niż wszystkie poprzednie.

Ratuj się. ciałem lub cieknącym kranem. uciekaj.

Tego nie da się zatuszować. liczyć powtórki i powroty można w nieskończoność, potem mnożyć je własnoręcznie i dzielić się z innymi. obiady przy świecach, ludzie przy życiu. nagła tępa desperacja rozpaczliwie nabiera tempa, uwydatnia w naszych oczach nasze mizerne, zupełnie nie kontrolowane kontury. świat poza naszym zasięgiem chętnie przybliża nam kilka frapujących formalnych kwestii i gestii ukazanej przestrzeni. ale wszystko mknie dalej z przewrotną prędkością, coś między wieczornym serialem a nie zapłaconym rachunkiem za gaz i utensylia.

Ratuj się, ratuj się od powtórek z rozrywki,
ratuj się od wyrazów wdzięczności,
ratuj się od kopalni pomysłów,
ratuj się od gasnących szans wraz ze swymi cieniami,
ratuj się od niewybrednych żartów,
ratuj się od sytuacji do pozazdroszczenia,
ratuj się od komfortowych wnętrz,
ratuj się od burzy hormonów i mózgów,
ratuj się od typowych przykładów i higienicznego trybu żucia,
ratuj się od różnych aspektów sytuacji,
ratuj się od monologów wewnętrznych,
ratuj się od biedy, od święta, od nowa,
ratuj się od pragmatycznej małoduszności i kontrolowanej strefy zgniotu,
ratuj się od możliwych rozwiązań,
ratuj się od całkiem doborowego towarzystwa,
ratuj się od palących problemów,
ratuj się od odwrotności ułamków
ratuj się od przeciwności losu i pomocy przypadkowych osób (wszystkie osoby są przypadkowe),

Ratuj się, ale nie zmniejszaj nakładu sił poza znamionową wartość – właśnie teraz, gdy trzeba ukazać twarz do wglądu, z którą będzie się miało ochotę wyjść poza ramy rytualnego blamażu. cokolwiek, byle nie zatrzeć pozytywnego obrażenia w ludziach. ocal siły od zapomnienia. choć to dopiero początek, na który zbierało się już swego czasu, nawet jeśli czas nie ma posiadaczy, tylko egzekutorów.

Ratuj się od wirusa HIV i jego uczciwego znalazcy,
ratuj się od widoku na wszystkie znane nam strony świata,
ratuj się od niecodziennych zdarzeń,
ratuj się od chcianej i nie chcianej ciąży,
ratuj się od ucieczki w dogmatyczną drzemkę,
ratuj się od zupełnie niepowtarzalnych dni (wszystko jest powtarzalne, jednak nikomu się jak dotąd tego nie udało uczynić),

Ratuj się. powiedziałaś już wszystko w pierwszym krzyku,
teraz nie trzeba już się w tym babrać. nie trzeba też brać tego do siebie,
przejmować jak nierentowną spółkę z udziałem skarbu państwa. przecież
czujesz dziwność – tak jak czuje się suchość w nieczynnym, oschłym gardle.
jeśli nie możesz zagwarantować, że cokolwiek po tobie pozostanie
i żadne układy i umowy nie zahamują rozkładu – Ratuj się

Ratuj się, ratuj się od urokliwych widoków,
ratuj się od wszystkiego, co przykuwa wzrok na dłużej niż 20 milisekund,
ratuj się od dobrych prognoz i ciekawych uogólnień,
ratuj się od czarujących spojrzeń,
ratuj się od wartkiej akcji i dobrze zarysowanych postaci,
ratuj się od prostych udogodnień i pozytywnych wibracji,
ratuj się od rachunków zysków i strat,
ratuj się od przymusowej pobłażliwości dla wrogów,
ratuj się od wielokrotności liczby 9,
ratuj się od szczękościsków i dzikich wysypisk śmieci,
ratuj się od przełamywania pierwszych lodów,
ratuj się od pomieszania zmysłów i od poszerzania horyzontów,
ratuj się od przyjemności tragicznych w skutkach,
ratuj się od ekspansji na sąsiadujące tereny,
ratuj się od pozostałości po matce,
ratuj się od przesadzania chwastów podłogowych,
ratuj się od przedterminowych zwolnień,
ratuj się od serwisów informacyjnych i garnizonów wojskowych,
ratuj się od stołów z powyłamywanymi rękami,
ratuj się od zacisznej okolicy,
ratuj się od niespełnionych marzeń,
ratuj się od rekonstrukcji wydarzeń na miejscu zdarzeń,
ratuj się od pierwszej komórki i ostatniego orgazmu,
ratuj się od kawałków owoców i migotania przedsionków,
ratuj się od wielokrotnych rezurekcji nadziei i atrakcyjnego wyglądu,
ratuj się od akademickich wynurzeń,
ratuj się od porostu włosów,
ratuj się od presji otoczenia,
ratuj się od polotu i pasożytnictwa społecznego,
ratuj się od groźby samobójczych napadów z bronią w ręku,
ratuj się od nawigacji satelitarnej,
ratuj się od kieratu drobnych sprawunków,
ratuj się od nawału pracy i rodzinnych tradycji,
Ratuj się.