mistrz gry

Rola mistrza gry zasadza się nie tyle na opracowywaniu nieskończonej ilości planów, ile na wiecznej nieustającej anamnezie początku. Początku, w którym żyjemy w najlepsze. Ta pośredniość jaką odczuwa mistrz gry, to życie które jawi się dobrze tylko na papierze. Bo mistrz gry jest papieżem papierzysk. Gdy patrzy na świat i widzi tylko grę świateł, grę sygnalizacji świetlnej, grę refleksów ludzi, którzy wychodzą na ulicę i igrają z ogniem w nich zawartym. Sam zobacz jak wieczorem przemykamy się ulicami i gramy w dwa ognie, dwa statki spotykające się na oceanie odczucia. To jest nasz świat, który całymi dniami myślą zapładniamy. Potem dnieje, ale nic się nie dzieje. Nic oprócz mgławicy Andromedy wracającej do swego kresu. Za 6 miliardów tu będzie i powie naszym dzieciom: to już koniec. Ale jeszcze nie teraz, więc nie ma się co stresować giełdą. Jest weekend, albo będzie i to jest to, co każdy mistrz gry powinien mieć na uwadze. Mistrz gry nie ma nic poza uwagą. Jest ona nim samym. Nim całym.

Nie zbaczać. To nie jest motto mistrza gry. Tym się trudnimy głównie, że odwodzimy od scalonych obwodów ludzkich i tworzymy własne. To już nie ważne, gdzie jesteśmy. Ważne, że to my idziemy, i to my żyjemy. Nieważne jak już. Niech amerykańscy naukowcy mówią, co chcą. My wiemy swoje. My mamy swoje życia i nie zawahamy się ich zużyć. W każdym z nas bowiem żyje coś na kształt lasu. Skupiska istot zupełnie nie podobnych do nas, które rosną w nas i czekają na to by zostać wykorzystane. Wierz mi, że nie są do niczego innego, są dla nas. Czasem mijają w milczeniu całe pokolenia, a one bezsilnie czekają na swój udział w przedstawieniu.

Wiedzieć, co się stało, oto główna zasada mistrza. Ale nigdy nie robi on tego, co robią inni ludzie w takich sytuacjach, w życiowych sytuacjach czyli. Nigdy nie wywołuje on działania i nigdy nie zastanawia się on, co zrobi za chwilę. Bo ludzie mają trik, taki tik nerwowy, że cały czas sprawdzają, pytają się swego ciała: na co masz ochotę, jak będziesz miało, uprzedź mnie, proszę. Strach przed niekontrolowanymi odruchami jest u nich podstawą człowieczeństwa, tak myślą. Są też tacy, którzy wolą nie pytać, mało tego, którzy nie potrafią pytać. Może nie chcą? Ci, którzy nie tyle uwierzyli w grę, ile nic nie znają poza nią. Może i tam praktykują wiarę w Chrystusa, ale nie na zasadzie, którą on nam objawił. Jezus była najznamienitszym mistrzem gry, jest wzorem, a my możemy się tylko na nim wzorować. Nie mamy wyboru.

Życie to droga. Życie to spektakl i my również jesteśmy… aresztowani. W końcu mamy swoje cele. Ale nie ma co o nich mówić, lepiej od razu się zamknąć. W końcu wszyscy się znajdziemy na najdłuższym seansie tego wieczora: Seans spirytystyczny.