Faust podpisujący własną krwią wniosek o urlop.

Lato jest takie zdradliwe. Powietrze robi się przeźroczyste, tak że światło defloruje wszystko. Zjada cały widok, mieli go i wypluwa pojedyncze przedmioty pozbawione jakiejkolwiek głębi. Pozostaje coraz krótsze życie uwięzione na małych dystansach i pseudodysonansach. Higiena, zdrowie i nieprzytomny spokój. Dopiero w środku lata wstajesz z poobiedniej drzemki jak rażony obuchem. Rozglądasz się i już wiesz, że wszyscy spierdolili do innych wymiarów, korzystając z opcji last minute. Znów oszukał cię sezon. Teraz będziesz się staczać aż do zimy z zombim crescendo gdzieś około pozłacanej jesieni życia. Tak rodzi się nowa religia. Samoprzylepne objawienia znajdowane na lodówce. Lista spraw i rachunków za światło.

Mamy piękny letni dzień 12 lipca 2012. Światełko w tunelu aerodynamicznym napierdala po oczach. Powiedz, że to nie sen, ale tak abym miał jakąkolwiek szansę w to uwierzyć.