U mnie dobrze. Uciekam już trzecim ciałem z rzędu i nie szukam
rewanżu. Rzadko łapię gorączkę. Infekcje górnych dróg oddechowych nastrajają duszną
awersją do ośrodków decyzyjnych, co przypłacam nieudacznym rozstrojem żołądka i
rozstrojeniem bojaźni. Unikam zbiorowiska. Jak nie masz pełno w kieszeni, to
możesz mieć pełno w głowie, ale przeważnie masz przy tym pełno w gaciach. Widzę
to, ale tak odchowany przez przyjaciół (z matką małpą i sobą naczelnym na
czele) przyjmuję i przejmuję się (bo chcę chcieć, ile tylko jestem w stanie
znieść i ile jestem tu). Osobiście w dowodzie patrzę na co dzień, przed dniem wypatruję,
co mi pisane na dzisiejsze nigdy. Te całe zoo, które mam na składzie, kości
pamięci rzucone na trupioblady cyferblat. Uczta w poprzek głodu, usta w poprzek
rodu. Żółć przelewana w odwłoku i świat się przelewa. Lepka kępka humanoidów: powłoki bezbarwne, lustra skarg. Marszem
sunące wloką się odnóża: gdzieżeś jam jest i który? Jaki? Jaka? Jakie?
U mnie jest dobrze. Zbilansowana dieta i antydepresanty nie
pozwalają pisać zbyt długich, pretensjonalnych tekstów, ale wtedy myślę o tobie i w
efekcie nie mam z tym większych problemów. Otóż oni są wszędzie. Spacerują. Czuć
wręcz jak podchodzą do gardła, już po sekundzie osiągając dziurki w nosie. Co
prawda telewizja wciąż kłamie, ale robi to już w sposób rzetelny i dość elegancki.
Ludzie bywają życzliwi, lecz zadufani w nieufności. Udajemy, że się nie znamy.
Wychodzi nam to nadzwyczajnie dobrze.
U mnie jest ok. Bełkot toczących się wewnętrznych biologicznych wojen
przyćmiewa kolejne sukcesy plutokracji pozaparlamentarnej.
Wielkie łapska obrastają glebę ust, co przesądza o ewolucji naszych przemilczeń
i zaniemówień. To rewolucja – mówią w radio – tak jakby zupełnie nic się nie
działo. Tylko wyjdź na miasto, na chodnik. Wszyscy już tam są i czekają po
drugiej stronie szyby i dnia. Łap, chwytaj cień, bo trzeba nam biec do
zmęczenia, do przytomności. W kraju rad i żądz, stu lat i stu słońc – sflaczałe
pochody z pracy do domu, impresje pulchnych mózgów w świeckie obyczaje nam tu
trzeba wtłaczać… i dalej żyć z tym jakoś.